- Teraz
umrę.
- Jesteś
beznadziejna Granger – cały dramatyzm tej sceny prysł, jak bańka mydlana.
Powoli
otworzyła oczy i z zaskoczeniem napotkała wzrok stojącego nad nią Severusa
Snape’a. Jednym zaklęciem naprawił stłuczony wazon i zapieczętował drzwi.
Rozejrzał się krytycznie po pokoju i rzucił jej zniecierpliwione spojrzenie.
-
Raczysz wreszcie wstać, czy mam ci wysłać specjalne zaproszenie? – wycedził
chłodno, nawet nie wyciągając w jej stronę dłoni.
Nadal
oszołomiona podniosła się z podłogi i strzepnęła z ubrań niewidzialne pyłki.
Obecność mistrza eliksirów w jej domu była tak dziwaczna, że na moment
całkowicie straciła rezon. Między nimi zapadła krępująca cisza, a dziewczyna z
braku innych pomysłów zaczęła nerwowo obracać w palcach różdżkę.
-
Uprzejmość nakazuje zaprosić na herbatę, chociażby po to żebym mógł to
zaproszenie odrzucić – prychnął, poprawiając pelerynę.
- To
wejdzie pan na herbatę? – burknęła, oburzona jego grubiaństwem.
- Oho
widzę, że dawna ignorancja powraca. Gdybyśmy byli w Hogwarcie to Gryffindor
straciłby dziesięć punktów za nieodpowiednie odnoszenie się do nauczyciela.
- Czy
mogłabym doświadczyć zaszczytu wypicia z panem herbaty w moich skromnych
progach? – zakpiła, patrząc mu w oczy.
- Za
dużo obcujesz z Potterem – warknął, wydobywając z połów szaty kopertę.
- Miałem
za zadanie dostarczyć ci ten list i gorące pozdrowienia od rodziny Weasley –
wycedził, oddzielając każdą sylabę.
- Jestem
zobowiązana – po raz pierwszy tego dnia uśmiechnęła się szeroko, ujmując w
dłonie cenny skrawek papieru.
-
Granger! Włącz myślenie! – wyrwał jej przesyłkę i spojrzał głęboko w
czekoladowe oczy.
- Nie
wyłączam go.
-
Kolejne dziesięć punktów zabrane Gryffindorowi.
- W czym
problem?
-
Przypomnij sobie całą naszą, jakże…uroczą konwersację od początku.
Jej
szczęka niemal upadła na ziemię. Dopiero teraz dopuściła do siebie to co było
tak oczywiste, a zarazem zupełnie nieprawdopodobne – nietoperz najwyraźniej
miał zamiar, jak gdyby nigdy nic wstąpić do niej na herbatę. Na próżno
wpatrywała się w niego, jakby czekając aż ktoś wyskoczy i wrzaśnie na cały głos
„Jesteś w ukrytej kamerze!” – nic takiego nie nastąpiło.
- Niech
pan idzie za mną – mruknęła układnie i ruszyła do salonu.
Szybko
pozbierała rozrzucone na stole dokumenty ojca i poprawiła nerwowo przesunięty
obrus. Oceniająco rozejrzała się po pokoju, a gdy oględziny wypadły poprawnie
zwróciła się do nauczyciela.
- He –
herbaty? – przeklęła się w myślach za to zająknięcie
- Nie
Granger, mówię ci o niej od kiedy tu wszedłem, bo to modne – burknął
-
Zwykła, czarna? – czuła się tak nieswojo, że nawet nie przeszło jej przez myśl,
by odpyskować.
Szybko
ruszyła do kuchni, z ulgą opuszczając salon. Postawiła wodę na herbatę i
wspięła na niewielką drabinkę, żeby ściągnąć puszkę domowych ciasteczek jej
mamy. Drżącymi rękami wysypała je na płaską miskę i modliła się w duchu, byle
tylko Snape nie skojarzył ich nietoperzowej formy, ze swoim przezwiskiem, które
(według bliźniaków), było największym sekretem Hogwartu. Czekając aż woda się
zagotuje przygryzła lekko wargę i za wszelką cenę usiłowała się uspokoić.
Mistrz eliksirów w jej domu był jak najbardziej nieodpowiednim zjawiskiem. Tym
bardziej, że panna Granger miała jasny i przejrzysty system wartości, zawsze
wiedziała co jest dobre, a co złe, nigdy się nie wahała co do czego pasuje i
wedle jakich norm powinna postępować. Tymczasem Severus Snape, którego zawsze
utożsamiała z tajemnicą, chłodem i który napawał ją nieuzasadnionym niepokojem
w żadnym z możliwych zestawień nie chciał się zgrać z jej salonem – jasnym,
radosnym i pełnym ciepła. Jego niespodziewana wizyta do tego stopnia ją
dekoncentrowała, że zapomniała wrzucić do dzbanka torebkę herbaty i prawie
zaniosła mu sam wrzątek. Wreszcie po jakimś kwadransie postawiła przed nim
parujący kubek i misę wypieków. Usiadła na samym brzegu kanapy i nerwowo
wygładziła spodnie.
-
Dziękuję – sięgnął po naczynie i pociągnął spory łyk.
Znów
zapadła krępująca cisza. Mężczyzna przez chwilę lustrował ją wzrokiem, po czym
westchnął i zaczął rozpinać płaszcz.
- Co pan
wyprawia?! – wrzasnęła przerażona.
-
Obnażam się, żeby potem cię zgwałcić Granger – przewrócił oczami wyciągnął w
jej stronę okrycie.
- Nie
uważasz, że to niewygodne, siedzieć w płaszczu cały czas? – minęło parę minut
nim odkryła zawoalowaną prośbę.
Płonąc
krwistym pąsem, wyszła z pokoju, z peleryną pod pachą. Nie mogła uwierzyć, że
zachowała się tak idiotycznie, a jeszcze bardziej że zapach zionący z materiału
wydał się jej przyjemny.
Były
Ślizgon tymczasem uważnie śledził jej poczynania. Te ruchy, te gęste włosy, o
rudawym odcieniu, ten przemądrzały ton i błyski inteligencji w oczach…Poczuł silne
ukłucie bólu i tęsknoty chwytające go za serce. Bardzo przypominała Lily, dużo
bardziej niż Potter. Może gdyby nie przyjaźniła się z tymi dwoma pożal się Boże
Gryfiaczkami byłby gotów ją polubić? Szybko odgonił od siebie tą myśl, która
napawała go irytacją. Granger to Granger, Lily, to Lily..ona nie żyje. Poza tym
ona nigdy nie zachowywała się w jego towarzystwie jakby była zastraszana! Była
odważniejsza i bardziej opanowana…choć może po prostu on stał się straszniejszy
z biegiem lat? Nonsens! On zawsze był sobą, nie zmieniał się ze względu na
kogoś, nie był tym rozczulającym się nad sobą Potterem, który w kółko narzekał
jak ciężkie jest jego życie. Lily nigdy nie traciła rezonu, nie brakowało jej
słów…no może przy Potterze (rzucił w kierunku Rogacza stos niecenzuralnych
wyzwisk). Był zdenerwowanym tym wszystkim, irytowało go, że musiał tam przyjść,
pić z nią herbatę, dostarczyć jej list i jeszcze toczyć sam z sobą tę chorą,
wewnętrzną walkę. Nie powinien w ogóle o niej myśleć w tych kategoriach –
jedyne co upodabnia ją do Lily to płeć, koniec i kropka.
Tymczasem
dziewczyna wróciła do pokoju, a na jej policzkach pozostały już tylko lekkie
rumieńce. Przez moment obrzuciła go nieodgadnionym spojrzeniem, do tego stopnia
że zaczął się zastanawiać czy nie dał po sobie poznać, odbytej przed chwilą
bitwy z własną podświadomością.
Hermiona
teraz czuła się jeszcze gorzej. Severus bez peleryny wydawał się dziwacznie
bezbronny. Ta część jego garderoby od pierwszej klasy stanowiła dla niej
swoistą alegorię muru, który wokół siebie tworzył. W momencie kiedy siedział
tuż obok, w koszuli i ciemnych spodniach, odniosła niejasne wrażenie że
wpuszcza ją do wnętrza swojego, dotychczas niedostępnego świata. Nie chciała o
tym myśleć, bo napawało ją to czymś na kształt strachu i lekkiej odrazy. Bała
się tego, jak może wyglądać ten jego prywatny teren – jak okrutne reprezentuje
wnętrze. Marzyła by przerwał wreszcie tą ciszę i przedstawił ukryty powód swej
wizyty, który niewątpliwie istniał. Wskazówki przesuwały się niemiłosiernie
powoli, a ona czuła że lada moment zwariuje.
-
Posłuchaj uważnie Granger – zaczął w pewnym momencie zmienionym głosem.
Denerwował
się tym co chciał jej przekazać. Skrycie liczył, że zrozumie i sama dopowie sobie
to co będzie musiał przed nią ukryć. Bycie podwójnym agentem nie było łatwe, a
moment w którym musiał uchylić rąbka tajemnicy obu ról komuś z zewnątrz zdawał
się być najtrudniejszym w jego karierze.
-
Słucham – zaciekawiona z uwagą wyłapywała nawet najmniejsze drgnięcie mięśni na
jego twarzy.
- Mamy
wojnę, wiesz to ty, wiem ja i wie każdy kto ma choć trochę oleju w głowie.
Jeżeli nie została jeszcze oficjalnie ogłoszona to niedługo zostanie, bo nie ma
najmniejszych wątpliwości, że nie ma odwrotu. Nikt nie jest bezpieczny…
- W
Hogwarcie – zaczęła, biorąc głęboki wdech
- W Hogwarcie
też nie jest tak bezpiecznie, jak dawniej – uciszył ją, widząc że chce przerwać
– Granger to czego się dowiesz jest bardzo ważne, nie możesz zadawać pytań, ani
mi przerywać. Goni nas czas. Zrozumiano?
- Tak
profesorze – skruszona skinęła głową, milknąc na dobre.
- Ten
rok będzie zupełnie inny od pozostałych, będziesz musiała okazać się większą
dojrzałością, niż tego wymaga twój wiek – zawahał się przez moment – mogą się
wydarzyć rzeczy, nie do pomyślenia, mogą ci się wydawać dziwne i
nieodpowiednie, ale nie wolno ci ich odrzucać, rozumiesz?
Skinęła
głową, choć po prawdzie gubiła się w jego słowach.
-
Ludzie, którzy dotychczas byli przeciwległym biegunem w tym roku mogą się
okazać największymi sprzymierzeńcami. Masz obowiązek patrzeć w głąb, dostrzegać
sto dwadzieścia procent. Nic nie jest takie, jak się wydaje. Czasami nawet
lekkomyślność popłaca, zwłaszcza teraz. To co dziś jest największą wadą, jutro
będzie największą zaletą. Stoisz przed misją Granger, musisz się z niej
wywiązać najlepiej, jak potrafisz. Nikt inny nie może jej podołać. Ani Potter,
ani Weasley. Na tobie będzie spoczywać ta odpowiedzialność i tylko ciebie będą
rozliczać za błędy. Do wypełniania zadania wykorzystuj wszystkie części swojej
osobowości, myśl, główkuj, nie śpij i rozważaj każdą, nawet najmniej
prawdopodobną ewentualność.
Zakończył
swoją wypowiedź wyraźnym akcentem, a fakt że nie rzucił nawet najmniejszej
obraźliwej uwagi był najlepszym faktem, że i jemu zależy na jej powodzeniu.
- Na
kogo mogę liczyć? – zapytała z (co bardzo ucieszyło Snape’a), solidną nutą determinacji.
- Na
siebie Granger. Kiedy zrozumiesz, o jakie zadanie chodzi zaufaj jeszcze jednej
osobie.
Cisza,
która tym razem zapadła nie była już krępująca. Wypełniały ją zawisłe w
powietrzu pytania i wyzwanie, niewerbalnie rzucone jej pod nogi. Każde z nich
błądziło po ścieżkach własnych wątpliwości. Wreszcie Mistrz Eliksirów podniósł
się z miejsca i ruszył do wyjścia, dziewczyna bez słowa podążyła za nim. Patrzyła,
jak ubiera płaszcz i zapina guziki. Bała się i chciała go prosić o więcej
wyjaśnień.
- To co
dzisiaj usłyszałaś, jak i cała moja wizyta ma zostać zachowana w największym
sekrecie. Nikt poza naszą dwójką nie może o niej wiedzieć, Potter, Weasley, a
nawet sam Dumbledore. Rozumiesz? – spojrzał na nią groźnie, lecz w duchu
rozczulił się widząc, jak marszczy nos tak podobnie do Lily.
-
Profesorze…ja nie wiem czy podołam, ja nie wiem… - zaczęła się jąkać.
-
Granger – przerwał jej oschle – czy przez te wszystkie lata edukacji, choć raz
zapytałem cię o coś, na co nie znałaś odpowiedzi?
- No…mogło
się zdarzyć – utkwiła wzrok w czubkach butów
-
Gryffindor traci kolejne dziesięć punktów, za kłamstwo – obrócił się na pięcie
i ruszył do wyjścia. Zatrzymał się jeszcze w drzwiach i ponownie wręczył jej
kopertę.
-
Przepraszam za moje zachowanie na początku – rzuciła jeszcze na odchodnym.
-
Następnym razem nie zapomnij o zapieczętowaniu drzwi – zostawił ją samą w
przedpokoju, z kopertą w dłoni, lekkimi wyrzutami sumienia i całą masą
nierozwianych wątpliwości.
Zaintrygowałaś mnie. Muszę przyznać, że w życiu nie spodziewałabym się dostrzec takiego Severusa Snape'a jak w Twoim wydaniu. To znaczy posiadający swoje cechy rozpoznawcze, ale posiadający uczucia, które pokazuje. Do tego to całe zadanie. Za pewne Draco będzie pomagał Mionie, ale to nie zmienia faktu, że jestem zaintrygowana.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na rozwój akcji.
życzę weny.:)
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com
PS. Dodaję Twój blog do listy czytelniczej oraz do obserwowantch.:)
Nawet sobie nie wyobrażasz jak gigantyczną mobilizacją jest Twój komentarz. To mój drugi blog ale zazwyczaj nikt nic nie komentuje, co jest dość deprawujące. Zawsze fascynował mnie Severus, to postać nieskończonych możliwości.
OdpowiedzUsuńTwoje słowa są bardzo krzepiące, dziękuję.
Na Twoim blogu już zostawiłam komentarz i również jest na moim pasku polecanych. Dziękuję ones more.
Black Paw
[autorka]
Hmm, zapowiada się interesująco :D
OdpowiedzUsuńWpadłam dopiero dzisiaj a jestem już pod wrażeniem. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Fajnie przedstawiłaś postać Severusa, aż mnie zżera ciekawość, co będzie dalej?
Bardzo dziękuję. Mam już plan, ale akcja będzie się rozkręcać w tempie umiarkowanym. Niezmiernie miło wiedzieć, że ktoś czyta :3
Usuń[autorka]
Witaj! Opowiadania owiane nutką tajemnicy to moje ulubione! :P Czekam na kolejne rozdziały. Uwierz w swoje możliwości i rozwijaj niemały talent! :*
OdpowiedzUsuńBardzoanonimowakinga :D
PS Czuje się zobowiązana dodać, że również bardzo lubię Snape'a
Ta rozmowa ze Snape'm poprostu boska. Nic dodać, nic ujac... Lece dalej ;*
OdpowiedzUsuń