Lumos!
Mało komentarzy, ale nominacja więc malutka osłoda za to drobne rozczarowanie. Pierwszy rozdział pisany z perspektywy Dracona - dlatego jest krótki, muszę się wczuć. Wasze komentarze będą decydowały o sposobie narracji, także proszę komentujcie!
Cóż więcej?
Dedyk dla Mildredred i Karoliny Dębiak.
Czytajcie!
Inconspic Angel vel Black Paw
*~*~*~*
Otworzył oczy, bez zbędnego pośpiechu. W pokoju panowała całkowita
ciemność, a zza okna dobiegał szum deszczu. Podłożył ręce pod głowę i wpatrywał
się w sufit. Wszystko wyglądało, jak wycięte z katalogu sklepu meblowego. Kiedy
w wieku czternastu lat urządzał ten swój kąt pod czujnym okiem rodziców, miał
na celu połączenie nowoczesności, z ponadczasową elegancją. Tym sposobem nad
jego głową pobłyskiwał srebrny żyrandol, dębowe biurko zajmowało miejsce pod
ścianą, a za gigantycznym lustrem mieściła się garderoba. Voilà! Idealny
pokój gotowy.
Draconowi Malfoy’owi bowiem można było zarzucić wszystko.
Począwszy od tego, że jest chamem, gburem, świnią, materialistą i
dupkiem, poprzez niezdrową skłonność do otaczania się kobietami, uzależnienie
od alkoholu, przedmiotowe traktowanie płci przeciwnej i całkowite ignorowanie
wszelkich zasad, na rasizmie i egocentryzmie skończywszy. Nie możemy jednak
przyjmować, że był on całkowitym prymitywem i degeneratem – nic bardziej
mylnego. Jako osoba wychowująca się w wyższych sferach Draco posiadał niezwykle
wyważone poczucie dobrego smaku i (co z lubością podkreślał), był estetą.
Jeżeli ktokolwiek śmiał w to wątpić wystarczyło, by przekroczył próg tej oto
sypiali, a jego wątpliwości (w trybie natychmiastowym), znikały.
Chłopak lubił ten swój kącik nie dlatego, że był perfekcyjny.
Perfekcja sama w sobie wydawała mu się oklepana i nużąca. Uwielbiał jednak mieć
świadomość, że to jego dłoń stworzyła wszystko, co ludzie tak podziwiali . Czuł
autentyczną radość, gdy mógł podpisać się pod Wybitnym esejem, czy samodzielnie
dobieraną szatą.
Był próżny, jednak ta próżność nie miała
infantylnego zabarwienia. Było w niej coś tak fascynującego, a zarazem
perwersyjnego, do tego stopnia, że człowiek dostawał szału, starając się ją w
jakiś sposób określić.
Sięgnął po różdżkę i odsłonił zasłony.
Poranne światło zalało jego oczy, prędko wkradając się w najdrobniejsze zakątki
pokoju. Ze zwykłą sobie gracją wstał z posłania i ruszył w kierunku lustra.
Krytycznym wzrokiem przebiegł po swojej sylwetce i odsunął jedno ze skrzydeł,
ukazując ukryte wejście do garderoby. W dwóch, równych rzędach wisiały
śnieżnobiałe i czarne koszule, na półkach piętrzyły się spodnie, a w szklanej
gablocie spoczywały krawaty. Ład i porządek, ale tylko z pozoru.
Ślizgon był personą, pełną skrajności. Z
jednej strony nienawidził bałaganu, a z drugiej całkowicie mu się poddawał.
Męczyło go segregowanie i układanie rzeczy, wychodził z założenia że to strata
czasu, a jednak chaos w żaden sposób nie podciągał się pod jego estetyczny
zmysł. W domu ten problem rozwiązywały skrzaty domowe, jednak w Hogwarcie nie
miał aż takiej wygody. Postanowił więc ograniczyć gamę barw swoich strojów do
minimum i zmuszać się przynajmniej do tworzenia z nich dwóch stosików. Szukanie
łatwych rozwiązań, z całym przekonaniem wpisywał w rubryczce "Hobby".
Po pięciu minutach stał w łazience,
układając włosy w miarę skoordynowany sposób. Był zmęczony, ale nie z
niepokoju, raczej z oczekiwania. Od początku wakacji każdy dzień mijał pod
znakiem oczekiwania na spotkanie. Wiedział, że zostanie wezwany w odpowiednim
momencie, a mimo to czuł niepokój, że przegapi tę chwilę. Niekiedy balansował
na granicy szaleństwa, rwąc włosy z głowy i oczekując najmniejszego sygnału.
Zawsz wtedy przychodziła do niego matka i pomagała wybrnąć z tego impasu. Bez
Lucjusza było im trudno, ale wiedzieli że dadzą radę.
Zamaskował niezdrowe cienie pod oczami i
wyszedł ze swojego azylu. Obcasy jego butów postukiwały o podłogę miarowo, a
portrety kiwały głowami. W całej willi panowała nienaturalna cisza,
nieprzerwana nawet przez najmniejszy odgłos. Po tylu latach mieszkania w tym
miejscu zdołał do tego przywyknąć, co nie zmieniało faktu że wydawało się to
wynaturzone.
Matkę zastał w jadalni, czytała tomik
magicznej poezji, co jakiś czas mrużąc oczy.
- Dzień dobry, matko - skrzywił się
teatralnie, jak zwykle wypowiadając te słowa.
Były dlań wyuczone i niemożliwie sztuczne,
całkowicie zaburzając porządek panujący w domu. Narcyza jednak była damą -
wychowana w arystokratycznym rodzie, kładącym szczególny nacisk na wzajemny
szacunek w rodzinie i dobre wychowanie wprowadzała wśród Malfoyów (tak
młodszych, jak i starszych), surowe restrykcje, którym nikt nie śmiał się
sprzeciwiać.
- Witaj Draco - uniosła głowę znad tomiku,
a wyraz jej twarzy zmienił się natychmiastowo - wyglądasz tragicznie.
- Lubię ten garnitur - uśmiechnął się
blado, siadając do stołu.
- Twoje zdrowie to nie temat do żartów -
syknęła, bez śladu wesołości.
- Spokojnie, mamo - uniósł dłonie w
obronnym geście - to tylko niedospanie.
Przez chwilę wpatrywała się w niego
nieprzeniknionym wzrokiem, zawieszonym pomiędzy złością, a smutkiem i dopiero
po chwili poddała się emocjom.
- Przepraszam, ale się martwię. Kiedy nie
ma Lucjusza...tak bardzo się boję, że stracę jeszcze ciebie - wyszeptała,
gładząc jego blady policzek.
Gdzieś w najgłębszym zakamarku jego serca,
tajemniczy głosik zaczął głosić tyrady błagalne, by odpowiedział na to czułe
wyznanie...niestety, część krwi Malfoyów, płynąca w jego żyłach wygrała tę
potyczkę.
- Nie jestem małym dzieckiem - warknął,
odwracając twarz.
- Wiem - odparła, na powrót przybierając
maskę chłodnej obawy i chowając twarz za kurtyną jasnych włosów ruszyła do
wyjścia.
Gdy jej plecy zniknęły za drzwiami ukrył
twarz w dłoniach i przeklął siarczyście. Od czasu zamknięcia ojca w Azkabanie,
wszystko zaczynało się sypać. Często kłócił się z Narcyzą - zazwyczaj o jego
rzekomą dorosłość i dojrzałość. Brakowało mu tego luzu i swobody, rozmów o
wszystkim. Od najmłodszych lat zapoznawany ze poezją, literaturą i teatrem miał
szerokie pojęcie na tematy, stanowiące ziemię nieodkrytą dla większości
chłopców w jego wieku. Doświadczenie nabyte przez te szesnaście lat życia
zdecydowanie pozwoliło wypracować poglądy na dane tematy i głosić je z
całkowitym przekonaniem. Niejeden z bardziej znaczących krytyków sztuk
magicznej wytrzeszczał oczy, słysząc wypowiedzi młodzieńca podczas licznych
bankietów, organizowanych dla śmietanki towarzyskiej, z najwyższych sfer.
Rodzice chłopaka nie mieli najmniejszych wątpliwości, że jako dorosły mężczyzna
bez najmniejszych trudności będzie brylował w towarzystwie, słynącym z
ponadprzeciętnej inteligencji. Póki co jednak wolał staczać nieszkodliwe
potyczki słowne z matką. Najczęściej kłócili się o poezję - szczególne o
wiersze Johna Lead'a - magicznego wierszo pisarza z epoki po wojnie z trollami.
Głównymi tematami jego wierszy były uczucia - miłość i nienawiść zarazem
przeplatały się w skomplikowanej kompozycji. Narcyza była zafascynowana jego
twórczością, zaś Draco nie mógł jej pojąć.
Został więc sam w kuchni, zbierając
okruchy wspomnień, z dni przed wojną kiedy budowali normlany świat, bez strachu
czy obawy. Dni kiedy tworzyli szczęśliwą i spójną rodzinę. Z dni, kiedy widmo
Voldemorta nie wisiało nad ich domem. Z dni, kiedy był dzieckiem.
Odrzucił od siebie tę wizję i agresywnie
zabrał się za jedzenie owsianki. Odganiał obrazy nękające go przez ostatnie dni
i skupił się na prozie życia.
- Draco? - cichy szept wyrwał go z
zamyślenia.
- Tak? - zapytał roztargniony, patrząc w
te smutne oczy swojej matki.
- Blaise Zabinni do ciebie.
Brak mi czasu.
OdpowiedzUsuńLecz super rozdział.
Hej,
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny.:D
Dziękuję za dedykację.:D
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńTwojego bloga zaczęłam czytać wczoraj i zrobił na mnie duże wrażenie, pozytywne oczywiście *.*
Masz talent i nie marnujesz go :)
Bardzo mi się podoba twój styl pisania, opisywanie uczuć i przemyśleń bohaterów.
Rozdział niesamowity <3
Pozdrawiam, Yśka.
http://the-story-of-two-worlds.blogspot.com/
Super rozdział! Ciesze sie ze jest z perspektywy Draco. Fajnie że pokazałaś jego uczucia i stosunek do rodziców.
OdpowiedzUsuń