piątek, 1 listopada 2013

Głos [Rozdział 11]

Lumos!
Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Były takie piękne komentarze, a ja tak podle nie dodałam rozdziału. Powody są następujące:
Primo - Brak czasu. Nauka, praca, obowiązki.
Secundo – Brak weny. Wolę dać Wam jeden, porządny rozdział, niż osiem byle jakich.
To ostatni rozdział, przed powrotem do Hogwaru!! Już w następnym przewiduję pierwsze Dramione momenty.
Proszę o opinię, w rozdział wplecione cytaty z „Księcia Półkrwi” J.K Rowling.
Smacznego!
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
*~*~*
Wściekłość. Wszechogarniająca i paraliżująca wściekłość buzowała w jego żyłach, sprawiając że nie potrafił racjonalnie myśleć. Miał ochotę odwrócić się na pięcie, wejść do księgarni i złamać nos temu zarozumiałemu gnojowi Potterowi, nie zważając na konsekwencje.
Nie zwracał uwagi na Narcyzę, która zawzięcie coś mu tłumaczyła, ani na mijanych ludzi, patrzących na niego z jawnym przerażeniem. Nikt nie miał prawa w ten sposób mówić o jego ojcu, a już na pewno nie Potter.
Dodatkowo wciąż palił go wzrok Granger. Ten cholernie tajemniczy wzrok, przepełniony wątpliwością i zawziętością. Szlama COŚ wiedziała. Nie był pewny co to mogło być, ale niewątpliwie miało związek z jego osobą. Irytowało go to nieziemsko, wszystkie żale i wątpliwości ostatnich dni nawarstwiały się pod jego skórą, czekając na odpowiedni moment by wypłynąć na powierzchnię. Idealną ku temu okazję stworzyła, nieświadoma niczego Pani Malfoy.
- Teraz pójdziemy po szatę, a później kupimy ingrediencje do eliksirów. Podręczniki zamówię z dostawą do domu, więc pozostaje nam jeszcze pójść do…
- Nigdzie nie idę! – wrzasnął wściekły, chwytając ją za ramię i wpychając w przerwę między sklepami.
- Musisz – odparła chłodno.
- Czy ty nie rozumiesz, że nic nie muszę?! Nie jestem dzieckiem, więc przestań się zachowywać, jakby to do ciebie nie docierało! Nie wierzę, że jesteś aż tak głupia! Skoro koniecznie chcesz robić mi zakupy to idź po szaty i ingrediencje, a ja załatwię resztę! Nie masz pojęcia kim jestem, nie wiesz ile znaczę! On wybrał mnie, nie ciebie! -  wyrzucał z siebie kolejne zdania, spazmatycznie nabierając powietrza.
Jego chude palce zaciskały się na jej barkach, a gorący oddech owiewał twarz. Nie panował nad swoimi odruchami, nie widział jakie emocje igrały w jej oczach. Znak na jego ręce powoli rozgrzewał się coraz bardziej, a myśli stały się dziwnie czarne i zawiłe. Minęło parę minut nieprzeniknionej ciszy, wypełnionej napięciem i wyrzutem nim dość brutalnie ją puścił.
- Draco – wyszeptała słabo.
Roześmiał się cynicznie i patrząc na nią z największą pogardą odwrócił, wychodząc z zaułka. Lawirując między grupkami czarodziei coraz bardziej oddalał się od matki.
*~*~*
Narcyza tym czasem bezwładnie osunęła się na ziemię, drżąc przerażona. To co zobaczyła na jego twarzy, kiedy mieszał ją z błotem sprawiło iż wszelkie słowa uwięzły jej w gardle. Ta jasna i szlachetna twarz jej syna, przez ten niemiłosiernie długi monolog stała się lustrzanym odbiciem owładniętej szaleństwem twarzy jej siostry…morderczyni Bellatrix Lestrange.
Zwinięta w pozycję embrionalną oparła głowę o bruk i pozwoliła spazmatycznemu szlochowi ogarnąć jej drobnym ciałem.
*~*~*
Szedł przed siebie, nie widząc celu, nie widząc scenerii, nie czując zimna. Szedł oziębły, bez emocji i bez skrupułów. Wściekłość powoli się ulatniała, mroczny znak chłodniał, a kontrolna nad myślami powracała. Nie miał świadomości, że idzie, ani gdzie się znajduje. Minęła dłuższa chwila nim zastygł na środku pasażu, rozglądając się wokół.
Został sam, Narcyza go nie goniła , najwyraźniej zdając sobie sprawę iż to bezcelowe. Mógł spokojnie realizować swój plan, nic nie stało mu teraz na przeszkodzie. Wziął dwa, głębsze oddechy i uniósł wysoko podbródek.
Mało czasu, musiał się pospieszyć. Opanowując zdenerwowanie ruszył przed siebie, nie patrząc na boki. Mijał szare, puste wystawy, z każdym krokiem wchodząc w najmniej uczęszczane tereny. Wystawa sklepu zdrajców krwi, Weasley’ów biła po oczach do tego stopnia, że siłą powstrzymał się od jej dokładnego przestudiowania. Wokół budynku tłoczyło się zdecydowanie zbyt dużo osób, rzuciwszy krótkie spojrzenie przez ramię nieznacznie przyspieszył kroku. Szedł wciąż prosto, do momentu kiedy znalazł się na skrzyżowaniu z ulicą Śmiertelnego Nokturnu.
Wydawało mu się, że słyszał za sobą tupot stóp, jednak nikogo nie było widać. Nie czekając dłużej skręcił w lewo, uważnie patrząc na numery domów. Jakkolwiek Pokątna była stosunkowo pusta, tak Śmiertelny Nokturn świecił pustkami. Wystawy były pozaklejane, wszędzie walały się śmieci, a kupujących nie było wcale. Patrzył na zardzewiałe szyldy, by finalnie zatrzymać się przed zakurzoną witryną sklepu Borgina i Burkesa. Ostatni raz omiótł spojrzeniem okolicę i wślizgnął się do wnętrza.
Ciasne pomieszczenie wypełniał intensywny zapach różnorodnych wywarów i stęchlizny. Brudne skrzynie, pełne czaszek i omszałych butli stanowiły odrażającą scenerię. Dyskretnie zasłonił nos rąbkiem szaty i zakaszlał znacząco.
- Idę! Idę! – usłyszał skrzekliwy głos sprzedawcy, który chwilę później wychynął zza regału.
Miał przygarbioną sylwetkę i włosy przetłuszczone bardziej od Snape’a. Na początku obrzucił go nieufnym spojrzeniem, dopiero po chwili kojarząc kim jest.
- Panicz Malfoy? Co pana tu sprowadza SAMEGO – podkreślił ostatnie słowo.
Chłopak bez zbędnych wstępów rzucił mu groźne spojrzenie i rozpoczął monolog.
- Słuchaj uważnie Borgin, bo nie mam zamiaru dwa razy powtarzać. Czy wiesz coś może, o szafce zniknięć?
- Możliwe, że obiło mi się o uszy – odparł lakonicznie.
W blondynie zagotowało się ze złości, nie miał czasu na takie zagrywki.
- Bez takich Borgin! Naprawdę sądzisz, że mój ojciec siedzi w Azkabanie, za nic? – błyskawicznie wydobył różdżkę, przyciskając mu ją do grdyki.
Dorosły przełknął ślinę i szybko zaczął tłumaczyć.
- Tak, wiem o szafce zniknięć. Ale tylko o jednej, nie wiem gdzie znajduje się druga – wychrypiał.
Arystokrata usatysfakcjonowany odpowiedzią cofnął atrybut i zachęcająco machnął ręką.
- To ta Paniczu – powiódł go między różnymi produktami, wskazując na dużą, czarną szafę, zdobioną runicznymi znakami.
Draco delikatnie musnął ją opuszkami palców, dokładnie myśląc nad kolejnym pytaniem.
- Działa?
- Nie, jest zepsuta. Jednakże nie jest niemożliwe naprawienie jej – ciemne oczy sprzedawcy, śledziły poczynania Malfoya.
- Widzisz wiem, gdzie znajduje się druga, jak również znam jej stan. Chcę jednak wiedzieć czy ty wiesz, jak to naprawić – gestykulował żywo.
Miał niejasne wrażenie, że są obserwowani. Skóra ścierpła mu na samą myśl, że ktokolwiek mógłby ich usłyszeć. W tym momencie, jakby na potwierdzenie mrocznych przypuszczeń, w jego głowie, głośno i wyraźnie rozbrzmiał znajomy, kobiecy głos.
- Uważaj Malfoy…Nigdy nie wiesz kto patrzy, a tym bardziej kto słucha.
Niemal podskoczył, nerwowo rozglądając się wokół. Borgin nie zwrócił uwagi na jego zachowanie, ubierając w słowa swoje zamiary.
- Być może – jego ton sugerował, że nie ma ochoty się tego podjąć. – Musiałbym zobaczyć. Może byś to przyniósł, co?
- Nie mogę. Ma zostać tam, gdzie jest. Chcę tylko, żebyś mi powiedział, jak to zrobić.
Malfoy był mocno zestresowany. Nie wiedział do kogo mógł należeć ten głos, ani tym bardziej czy jego właściciel nadal szpera w jego umyśle. Chciał jak najszybciej wyjść ze sklepu.
- Ulica – ponownie usłyszał ten przerażający głos.
Szybko nabrał powietrza. Borgin tymczasem nerwowo oblizał wargi. Żeby go sprawnie przekonać istniało tylko jedno, za to cholernie ryzykowne wyjście.
- No… jak tego nie obejrzę, to nie wiem, czy dam radę, chyba nie. Niczego nie mogę zagwarantować.
- Nie? – Draco postarał się by mimo strachu w jego głosie zabrzmiała drwina – Może to cię przekona.
To był instynkt, impuls, działanie bez zastanowienia. Młodzieniec wykonał duży krok, tak by wraz z towarzyszem całkowicie zniknąć za szafką, po czym obnażył lewe przedramię, w pełnej krasie ukazując mrożący krew w żyłach Mroczny Znak.
- Spróbuj o tym komuś powiedzieć – wycedził arystokrata – a spotka cię kara. Znasz Fenrira Greybacka? To przyjaciel naszej rodziny, będzie tu wpadał, żeby się upewnić, że nie marnujesz czasu.
- Nie będzie trzeba…
- Ja o tym zadecyduję. No, na mnie już czas. A TO – dodał, wskazując na szafę– trzymaj w bezpiecznym miejscu. Będzie mi potrzebne.
- Nie lepiej zabrać od razu? – zapytał, lekko dygocząc.
Prychnął ze skrajną pogardą i rzucił mu wyniosłe spojrzenie. Marzył tylko o tym, by już wyjść z tego cholernego wnętrza.
- Nie bądź głupi, jak bym wyglądał, niosąc to ulicą? Tylko nikomu tego nie sprzedawaj – warknął.
- Ależ oczywiście… szanowny panie.
Ukłonił mu się równie nisko, jak niegdyś kłaniał się jego ojcu.
- I ani słowa nikomu, Borgin, również mojej matce. Rozumiemy się?
- Ależ oczywiście, oczywiście – mruknął, wykonując kolejny skłon.
Dracon szybko ruszył do wyjścia. Wydawało mu się, że na podłodze dostrzegł jakby dwie nitki znikające w szparze pod drzwiami, uznał jednak iż to tylko złudzenie.
Na ulicy zatrzymał się na moment, rozglądając wokół. Tajemniczy głos sugerował, że właśnie tam stali jego obserwatorzy. Wzruszył lekko ramionami i ruszył przed siebie. Kątem oka zobaczył mignięcie, czegoś na kształt… wytartych trampek, jakie zwykł nosić Potter. Pokręcił głową nad własnym roztargnieniem i kontynuował drogę na Pokątną.
Czuł, że czeka go solidna przeprawa z matką, jednak zbagatelizował to. Zrealizował pierwszy etap planu i był z tego zadowolony. Wszystko poszło zgodnie z planem…pomijając jedynie podszepty kobiecego głosu.
Nie mogł skojarzyć tego głosu, dopasować go do żadnej ze znanych kobiet. Jednego tylko był pewny w stu procentach. Ktoś, znający Legilimencję wdarł się do jego głowy.
W tym roku w Hogwarcie, będzie musiał nauczyć się Oklumencji.
Westchnął głęboko, ostrzegając w tłumie Narcyzę. Za pięć dni będzie w szkole, wtedy zacznie się jego misja, a on już oficjalnie przestanie być dzieckiem.




3 komentarze:

  1. Ciekawy rozdział!
    Zaintrygowałaś mnie :>
    Draco...
    Straszny z niego drań i brutal!
    Wiem, że taki ma być, ale to przeżywam ;o
    Jeju wszystko jest takie drobiazgowe i tak dobrze przemyślane, super!
    Pozdrawiam i życzę Weny ! ♥
    ----------------
    http://poczuj-magie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę sobie wyobrazić jego zachowania w stosunku do matki.. Skoro tak potraktował Narcyzę, to jak potraktuje Hermionę, która pochodzi z rodziny niemagicznej? Coraz bardziej mnie intrygujesz...:)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com

    PS. Zapraszam na nowy, trzeci rozdział na moim blogu.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już nie mogę się doczekać pierwszych relacji Dramione <3 I czy to był głos Hermi w głowie Dracona? Mam nadzieję :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy Twój komentarz będzie czymś na kształt Patronusa osłaniającego mnie przed utratą chęci. Czytasz = komentujesz. Pamiętaj o tym, inaczej dementorzy bez litości wyssają moją autorską duszę.

Sowa

Harry Potter - Delivery Owl